Rozdział 5
Rano budzi mnie pukanie do drzwi. Przepraszam, walenie. Zwlekam się z łóżka i otwieram trochę poirytowana. Przede mną stoi Ines w krótkiej, turkusowej spódniczce. Oczywiście pozytywnie naładowana.
-No nareszcie! Za pół godziny jesteś na dole umyta i przebrana! Bez spóźnień!
-No nareszcie! Za pół godziny jesteś na dole umyta i przebrana! Bez spóźnień!
I truchta w stronę innych pokoi. Jak ona daje radę cały czas chodzić w szpilkach? Co chwila wzdychając, myję się i doprowadzam do pożądku. Dziwne, że nie mam kaca. Najwyraźniej mam twardą głowę po ojcu. Uśmiecham się ponuro do siebie, wkładając legginsy i bluzkę na ramiączka. Co ja tam będę robić?
Schodzę na dół. Najwidoczniej jestem przed czasem, bo nikogo jeszcze nie ma. Za to, stół jest zastawiony. Poczekałabym, gdyby jajecznica tak nie pachniała. Zajmuję miejsce przy stole. Usługuje mi awoks z brązowymi włosami. Gestami sugeruje mi kolejne potrawy. W między czasie, pojawiają się Ines, Tom i Finnick. Mentor rozśmiesza mnie do łez, gdy opowiada zabawną anegdotkę o tym, jak żółw morski ukradł mu kapelusz, a Ines oświadcza z przejęciem, iż słyszała o tym, że żółwie potrafią być bardzo złośliwe.
-Dobra, żarty na bok. - oświadcza Finnick - A teraz mnie posłuchajcie. Idziecie na trening. Nauczcie się najpotrzebniejszych rzeczy do przeżycia. Dopiero drugiego lub ostatniego dnia weźcie się za broń. Jasne? - Zgodnie z Tomem kiwamy głowami. - Świetnie. Co potraficie?
-Ja umiem rzucać nożami.
-Ba, nie masz w tym równych, Tom - mówię - Trafiasz celnie na 20 metrów.
Finnick unosi brwi z niedowierzaniem i pakuje mini pomidorka do ust.
-Taak? To tylko na twoją korzyść. A ty, Melissa?
-Eee, moją bronią jest łuk. Znalazłam jeden na strychu.. Kiedyś.. A potem sama się uczyłam. Wiedziałam, że tu trafię. - Mruczę, marszcząc brwi. - Chciałam coś mieć w zanadrzu. Chyba nie jest źle. Wspinam się po drzewach, potrafię wiele rzeczy sama zrobić.. Może mi się uda..
ocalić Toma, dodaję w myślach. Tom spogląda na mnie bystro. Pewnie wie, co zamierzam. Ale nie przyznaje sie. Za to Finnick, posyła mi pełne cierpienia spojżenie. Trwa tylko sekundę ale wystarcza, bym je wyłapała.
-No czas bierzy. -Ines wstaje- Idźcie. Piętro minus 6. Do zobaczenia później. Odprowadza nas do windy. Gdy drzwi się zamykają, oddycham z ulgą.
-Co jest Melissa? Boisz się?
- Od razu boisz. Można powiedzieć, że jestem trochę zfiksowana.
Odpowiadam bo to prawda. Czuję się tu jak w klatce. Nie chodzi o windę. Myślę o tym całym kapitolu. Tęsknię za morzem. Chciałabym jeszcze je kiedyś zobaczyć.
A propo widzenia. Muszę pójść do Finnicka. Chociaż ten jeden raz przed igrzyskami. Nacieszyć się. Porozmawiać.
W sali ćwiczeniowej, rozglądam się nie pewnie. Jak co roku, trybuci z jedynki i dwójki są pokaźnie zbudowani ale jak nigdy reszta trybutów to marni 12-14 latkowie. To znaczy, że prawdziwa walka rozegra się między mną, a zawodowcami. Niech najpierw przeżedzą ten tłum, a potem my się nimi zajmiemy.
Instruktorka o imieniu Coral, jak na ironię z płomienno rudymi włosami, lustruje wszystkich uważnie i pokazuje nam stanowiska oraz objaśnia zasady. Kiedy mówi, ja tylko wbijam wzrok to w podłogę, to w Toma. Kończy i rozchodzimy się. Wybieram stanowisko jadalnych roślin i kątem oka widzę Toma podążającego za mną. Chyba jesteśmy w sojuszu. Przez bitą godzinę próbuję to ogarnąć. W życiu nie widziałam takich roślin. Gdzie to rośnie? Zauważam też popisy zawodowców. Faceci z 1 i 2 rzucją oszczepami celnie na 15 metrów. Dziewczyny bawią się nożami i maczetami. Wodzę oczami po innych. Wszyscy z przerażeniem wpatrują się w zawodowców. Oprócz mnie i Toma. Jeśli ktoś ma ich zabić, to my. Tom ciągnie mnie za rękaw i kieruje się w stronę węzłów. Następną godzinę wiążemy przeróżnie węzły, następnie kamuflujemy się i rozpalamy ogniska. Mija pierwsza część i idziemy na obiad, który jemy z trybutami z 12. Całkiem mili. Obydwoje mają ciemne włosy i oczy. Ale raczej żadne z nas nie ma ochoty na sojusz. Dopisuję ich do listy unikania, bo wiem, że im więcej czasu z nimi spędzę, tym większe będę miała skrupuły bronić Toma. Potem, do końca zajęć, ćwiczymy wspinaczkę, zastawianie pułapek. Zauważam też małego chłopca w okularach, który uważnie mi sie przygląda. Po znaczku na koszulce poznaję, że jest z 3.
-Co jest? Pytam go, męcząc się nad jednym z najprostrzych sideł.
-Źle to robisz. Mówi cicho.
-Słucham?
-No.. Spróbuj trochę niżej to zawiązać.
Lekko ździwiona robię tak, jak mi powiedział i udaje mi się.
-Dzięki mały. - Mówię i uśmiecham sie do niego. - Jak masz na imię?
-Jestem Ned. A ty?
-Melissa.
Chętnie porozmawiałabym dalej z tym chłopcem ale słyszymy z megafonów, że już jest koniec zajęć i mamy się udać do kwater. Macham mu na pożegnanie i idę w stronę windy. Po drodze podłącza się Tom, który przy pułapkach się gdzieś zawieruszył. Drzwi windy się zamykają, a Tom do mnie zagaduje.
-Widzę, że masz nowego sojusznika. To znaczy, że chcesz mnie zostawić?
Parskam śmiechem, bo żart jest całkiem zabawny.
-Kto powiedział, że jesteśmy w sojuszu? A Ned, to bardzo mądry chłopiec.
-Tak, i ma metr piędziesiąt wzrostu.
-Siła to nie wszystko, Tom.
Odpowiadam bardzo poważnie. Czasami to spryt, nie siła, potafi ocalić życie.
Na górze już czeka kolacja. Jesteśmy tak głodni, że nie patrzymy, co jemy. Jak to mawiał mój tata: dobre, bo ciepłe. Zastanawiam się, gdzie są Finnick i Ines. Nie widzieliśmy się cały dzień. Tom idzie do siebie i ja też już się zbieram, ale zatrzymuje mnie awoks z kopertą. Biorę ją i szybko truchtam do swojego pokoju. Dopiero gdy leżę na łóżku, otwieram kopetę. Jest tam list. Od Finnicka. Bardzo krótki. "Przyjdź do mnie po zmroku. Porozmawiamy. Pokój 4.05" Patrzę na równe zawijasy, a potem na okno. Mam okołu 1,5 godziny. Idę pod prysznic, bo po całodniowych ćwiczeniach warto byłoby się odświeżyć. Wchodzę pod prysznic, myję zęby. Owinięta ręcznikiem idę na poszukiwania ubrania. Jak to się dzieje, że zawsze na mnie czeka, poskładane, czyste i dokładnie w tym samym miejscu? Wciągam na siebie luźną szarą bluzkę i czarne legginsy. Jako że mam jeszcze trochę czasu, biorę pierwszą, lepszą książkę z półki i rzucam się na łóżko. Kocham czytać. Jedna z nie wielu czynności, która daje mi przyjemność. Gdy jestem mniej więcej w połowie tej fascynującej książki o mutancie zabijającym potwory, przypominam sobie o Finnicku. Z niechęcią odkładam książkę. Muszę ją dokończyć przed igrzyskami. Nie wiem jakie buty wybrać, więc postanawiam iść boso. Przecież nie zmarznę.
Odszukuję pokój 4.05 i pukam. Po chwili, otwiera mi Finnick. Tylko w szarych dresach. Włosy ma jeszcze mokre od kąpieli. Nie mogę się powstrzymać i spoglądam na jego umięśniony brzuch. Jednym słowem: raaaar.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-A jakbym nie przyszła?
-To zacząłbym cię szukać.
Uśmiecha się zniewalająco. Rozgląda się uważnie i wciąga mnie za rękę do pokoju.
--------------------------------------------------------------------
Przepraszam was skarby, że tak długo nic nie pisałam ale teraz miałam próbne testy gim. i poprostu nie byłam w stanie tworzyć. Jeśli macie jakieś propozycje, to piszcie w komentarzach ;)
-Dobra, żarty na bok. - oświadcza Finnick - A teraz mnie posłuchajcie. Idziecie na trening. Nauczcie się najpotrzebniejszych rzeczy do przeżycia. Dopiero drugiego lub ostatniego dnia weźcie się za broń. Jasne? - Zgodnie z Tomem kiwamy głowami. - Świetnie. Co potraficie?
-Ja umiem rzucać nożami.
-Ba, nie masz w tym równych, Tom - mówię - Trafiasz celnie na 20 metrów.
Finnick unosi brwi z niedowierzaniem i pakuje mini pomidorka do ust.
-Taak? To tylko na twoją korzyść. A ty, Melissa?
-Eee, moją bronią jest łuk. Znalazłam jeden na strychu.. Kiedyś.. A potem sama się uczyłam. Wiedziałam, że tu trafię. - Mruczę, marszcząc brwi. - Chciałam coś mieć w zanadrzu. Chyba nie jest źle. Wspinam się po drzewach, potrafię wiele rzeczy sama zrobić.. Może mi się uda..
ocalić Toma, dodaję w myślach. Tom spogląda na mnie bystro. Pewnie wie, co zamierzam. Ale nie przyznaje sie. Za to Finnick, posyła mi pełne cierpienia spojżenie. Trwa tylko sekundę ale wystarcza, bym je wyłapała.
-No czas bierzy. -Ines wstaje- Idźcie. Piętro minus 6. Do zobaczenia później. Odprowadza nas do windy. Gdy drzwi się zamykają, oddycham z ulgą.
-Co jest Melissa? Boisz się?
- Od razu boisz. Można powiedzieć, że jestem trochę zfiksowana.
Odpowiadam bo to prawda. Czuję się tu jak w klatce. Nie chodzi o windę. Myślę o tym całym kapitolu. Tęsknię za morzem. Chciałabym jeszcze je kiedyś zobaczyć.
A propo widzenia. Muszę pójść do Finnicka. Chociaż ten jeden raz przed igrzyskami. Nacieszyć się. Porozmawiać.
W sali ćwiczeniowej, rozglądam się nie pewnie. Jak co roku, trybuci z jedynki i dwójki są pokaźnie zbudowani ale jak nigdy reszta trybutów to marni 12-14 latkowie. To znaczy, że prawdziwa walka rozegra się między mną, a zawodowcami. Niech najpierw przeżedzą ten tłum, a potem my się nimi zajmiemy.
Instruktorka o imieniu Coral, jak na ironię z płomienno rudymi włosami, lustruje wszystkich uważnie i pokazuje nam stanowiska oraz objaśnia zasady. Kiedy mówi, ja tylko wbijam wzrok to w podłogę, to w Toma. Kończy i rozchodzimy się. Wybieram stanowisko jadalnych roślin i kątem oka widzę Toma podążającego za mną. Chyba jesteśmy w sojuszu. Przez bitą godzinę próbuję to ogarnąć. W życiu nie widziałam takich roślin. Gdzie to rośnie? Zauważam też popisy zawodowców. Faceci z 1 i 2 rzucją oszczepami celnie na 15 metrów. Dziewczyny bawią się nożami i maczetami. Wodzę oczami po innych. Wszyscy z przerażeniem wpatrują się w zawodowców. Oprócz mnie i Toma. Jeśli ktoś ma ich zabić, to my. Tom ciągnie mnie za rękaw i kieruje się w stronę węzłów. Następną godzinę wiążemy przeróżnie węzły, następnie kamuflujemy się i rozpalamy ogniska. Mija pierwsza część i idziemy na obiad, który jemy z trybutami z 12. Całkiem mili. Obydwoje mają ciemne włosy i oczy. Ale raczej żadne z nas nie ma ochoty na sojusz. Dopisuję ich do listy unikania, bo wiem, że im więcej czasu z nimi spędzę, tym większe będę miała skrupuły bronić Toma. Potem, do końca zajęć, ćwiczymy wspinaczkę, zastawianie pułapek. Zauważam też małego chłopca w okularach, który uważnie mi sie przygląda. Po znaczku na koszulce poznaję, że jest z 3.
-Co jest? Pytam go, męcząc się nad jednym z najprostrzych sideł.
-Źle to robisz. Mówi cicho.
-Słucham?
-No.. Spróbuj trochę niżej to zawiązać.
Lekko ździwiona robię tak, jak mi powiedział i udaje mi się.
-Dzięki mały. - Mówię i uśmiecham sie do niego. - Jak masz na imię?
-Jestem Ned. A ty?
-Melissa.
Chętnie porozmawiałabym dalej z tym chłopcem ale słyszymy z megafonów, że już jest koniec zajęć i mamy się udać do kwater. Macham mu na pożegnanie i idę w stronę windy. Po drodze podłącza się Tom, który przy pułapkach się gdzieś zawieruszył. Drzwi windy się zamykają, a Tom do mnie zagaduje.
-Widzę, że masz nowego sojusznika. To znaczy, że chcesz mnie zostawić?
Parskam śmiechem, bo żart jest całkiem zabawny.
-Kto powiedział, że jesteśmy w sojuszu? A Ned, to bardzo mądry chłopiec.
-Tak, i ma metr piędziesiąt wzrostu.
-Siła to nie wszystko, Tom.
Odpowiadam bardzo poważnie. Czasami to spryt, nie siła, potafi ocalić życie.
Na górze już czeka kolacja. Jesteśmy tak głodni, że nie patrzymy, co jemy. Jak to mawiał mój tata: dobre, bo ciepłe. Zastanawiam się, gdzie są Finnick i Ines. Nie widzieliśmy się cały dzień. Tom idzie do siebie i ja też już się zbieram, ale zatrzymuje mnie awoks z kopertą. Biorę ją i szybko truchtam do swojego pokoju. Dopiero gdy leżę na łóżku, otwieram kopetę. Jest tam list. Od Finnicka. Bardzo krótki. "Przyjdź do mnie po zmroku. Porozmawiamy. Pokój 4.05" Patrzę na równe zawijasy, a potem na okno. Mam okołu 1,5 godziny. Idę pod prysznic, bo po całodniowych ćwiczeniach warto byłoby się odświeżyć. Wchodzę pod prysznic, myję zęby. Owinięta ręcznikiem idę na poszukiwania ubrania. Jak to się dzieje, że zawsze na mnie czeka, poskładane, czyste i dokładnie w tym samym miejscu? Wciągam na siebie luźną szarą bluzkę i czarne legginsy. Jako że mam jeszcze trochę czasu, biorę pierwszą, lepszą książkę z półki i rzucam się na łóżko. Kocham czytać. Jedna z nie wielu czynności, która daje mi przyjemność. Gdy jestem mniej więcej w połowie tej fascynującej książki o mutancie zabijającym potwory, przypominam sobie o Finnicku. Z niechęcią odkładam książkę. Muszę ją dokończyć przed igrzyskami. Nie wiem jakie buty wybrać, więc postanawiam iść boso. Przecież nie zmarznę.
Odszukuję pokój 4.05 i pukam. Po chwili, otwiera mi Finnick. Tylko w szarych dresach. Włosy ma jeszcze mokre od kąpieli. Nie mogę się powstrzymać i spoglądam na jego umięśniony brzuch. Jednym słowem: raaaar.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-A jakbym nie przyszła?
-To zacząłbym cię szukać.
Uśmiecha się zniewalająco. Rozgląda się uważnie i wciąga mnie za rękę do pokoju.
--------------------------------------------------------------------
Przepraszam was skarby, że tak długo nic nie pisałam ale teraz miałam próbne testy gim. i poprostu nie byłam w stanie tworzyć. Jeśli macie jakieś propozycje, to piszcie w komentarzach ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz