Rozdział 6
Jego pokój, jest prawie taki sam jak mój. No może oprócz tego, że u mnie nie ma stolika, krzeseł i gigantycznego jacuzzi. Wiedziałam, że ma lepiej od nas ale że aż tak?
-Nie zły pokoik, Finn.
-Dzięki.
Słyszę jak coś strzela.
-Może wina?
-Nie, może nie dzisiaj.
Nalewa sobie lampkę i opiera się o szafkę. Podchodzę do biblioteczki i ze smutkiem zauważam, że wszystkie książki są identyczne jak te, które mam w pokoju. Mimo chodem, przeglądam kilka okładek.
-No więc co, chciałeś mi powiedzieć?
-Dobranoc?
-Dzięki.
Słyszę jak coś strzela.
-Może wina?
-Nie, może nie dzisiaj.
Nalewa sobie lampkę i opiera się o szafkę. Podchodzę do biblioteczki i ze smutkiem zauważam, że wszystkie książki są identyczne jak te, które mam w pokoju. Mimo chodem, przeglądam kilka okładek.
-No więc co, chciałeś mi powiedzieć?
-Dobranoc?
Parskam śmiechem.
-A coś po za tym?
-Tak. - Unoszę pytająco brwi. - Wygraj dla mnie. Ja wiem, że potrafisz.
-Finnick - zaczynam - proszę mówiłam ci już, że..
-Wiem. - przerywa mi - ale obiecaj. Jeśli on zginie, to postarasz się?
-Ja nie wiem..
-Tak, czy nie?
-Tak.
-Ekstra. O to chodziło.
-A coś po za tym?
-Tak. - Unoszę pytająco brwi. - Wygraj dla mnie. Ja wiem, że potrafisz.
-Finnick - zaczynam - proszę mówiłam ci już, że..
-Wiem. - przerywa mi - ale obiecaj. Jeśli on zginie, to postarasz się?
-Ja nie wiem..
-Tak, czy nie?
-Tak.
-Ekstra. O to chodziło.
Zagryzam wargę i zastanawiam się nad jego tokiem myślenia. Dlaczego mu na tym zależy? Ok, może mu się podobam ale zawsze może sobie znaleźć inną. Nie jestem jakaś wyjątkowa.
Nagle czuję, że Finnick obejmuje mnie z tyłu. Jest taki ciepły.
Nagle czuję, że Finnick obejmuje mnie z tyłu. Jest taki ciepły.
-Hej, uda ci się. - szepta mi do ucha - Jesteś silna, inteligentna. Dasz radę.
Nie przychodzi mi nic mądrego na myśl, więc szepczę tylko.
-Boję się.
-Ja też.
Otwracam się na pięcie.
-Naprawdę? Przecież, to ja trafiam na arenę.
-No właśnie.
Czuję, że zaraz się rozsypię. Znowu, jakaś niewidzialna siła mnie do tego pcha. Wspinam się na palce i całuję Finnicka. Jego usta, to antidotum na moje nerwy. Jestem sfrustrowana, mam problemy. Tylko w jego ramionach, mogę o tym wszystkim zapomnieć.
-Jestem zmęczona, wiesz?
Mówię, gdy wreszcie odrywam się od niego.
-Tak? A jak bardzo?
-Bardzo.
Zupełnie nie spodziewanie, łapie mnie za nogi, przerzuca mnie sobie przez ramię i wierzgającą zanosi do mojego pokoju. Gdy kładzie mnie na łóżku, zastanawiam się, czy nie mógłby tu zostać. Nie chcę spać sama. Zawsze z kimś śpię, choćby z psem. Zbieram się na odwagę dopiero, gdy już ma wyjść.
-Finnick, czekaj! Zostaniesz ze mną?
-Słuchaj, ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł byśmy.. Wiesz.
-Tylko zostań. - Mówię szybko czerwieniejąc.
-Dobrze.
Pakuje się obok mnie i otacza ramieniem. Wtulam się w niego jak najbardziej, wreszcie mając chwilę do odpoczynku. Jestem zmęczona nieziemsko ale jedna sprawa, nie daje mi spokojnie zasnąć. Odwracam się twarzą do niego.
-Powiedz mi, dlaczego ja?
-Nie wiem. Bo jesteś wyjątkowa? Przyglądam mu się uważnie. On coś ukrywa.
-Nie widzisz mnie pierwszy raz, prawda? - Zastanawia się chwile.
-Prawda. - nie poganiam go, bo wiem, że rozwinie myśl - Pamiętasz ten dzień, kiedy prawie utonęłaś? - Pamiętam, chciałam się zabić po tym, jak umarła moja matka.
-To byłeś ty? Ten trzynastoletni chłopiec, który wyłowił biedną, roztrzęsioną dziewczynkę? I nic nie mówiąc odszedł?
- Tak.. - Teraz do mnie dociera.
-Uratowałeś mi życie i chcesz zrobić to jeszcze raz - Głaszczę jego policzek. - Ale to nie możliwe. Wiesz o tym. Mam u ciebie dług. Nie mam pojęcia, jak go spłacić. Co mogę dla ciebie zrobić?
-Poprostu bądź. - nachyla się nade mną i odciska delikatny pocałunek. -Postaram się - mruczę i przyciągam go bliżej. Gdy robi się naprawdę gorąco i czuję, że mam ochotę zedrzeć z niego ubranie, Finnick odsuwa się z chytrym uśmieszkiem.
-Nie dzisiaj. Nie długo musisz wstać. - Jakby nigdy nic, opada na poduszkę obok i zasypia. Dlaczego przestał?! Nie mam siły myśleć. Sen przezwycięża. Ja również zamykam oczy. Śni mi się piękny sen.
***
Rano, znowu budzi mnie walenie do drzwi. Zaraz przyjdę, krzyczę, co najwidoczniej uspokaja natrętnego pukacza i idzie sobie. Finnick też już nie śpi.
- Dzień dobry, Mel. Jak się spało?
- Wręcz doskonale. Idziemy na śniadanie?
- No, jestem głodny jak wilk. Zchodzę z łóżka i zastanawiam się, czy mogę się przy nim przebrać. Dochodzę do wniosku, że jest mi wszystko jedno.
-Idę się ubrać.
-Okey. Ej, Finnick! Nie mówmy nic nikomu, dobrze? A zwłaszcza Tomowi.
Patrzy na mnie z lekkim zawodem.
-Nie chcę go dołować przed igrzyskami. - najwidoczniej mnie nie rozumie, więc dodaję - Finnick, on mnie dalej kocha. Jeśli się o nas dowie, to się załamie. Po za tym, tak łatwiej będzie mi go bronić. Potem opowiem ci o wszystkim. Idź, spotkamy się na dole.
Bez słowa wychodzi, a ja opadam na łóżko. Chyba dobrze postąpiłam. Tom niczego nie może wiedzieć. Nie wiem, jak mógłby zareagować. Albo by chciał żebym wygrała albo by mnie znienawidził i chciał zabić. W to raczej wątpię. Jednak wolę nie próbować.
Atmosfera przy stole jest drętwa i nie mrawa. Na ćwiczeniach utrwalałam sobie wszystko to, czego się tu nauczyłam. Broni nie dotknęłam. Cały dzień przegadałam z tym uroczym chłopcem z 3, Nedem. Tom, który nie odstępował mnie na krok, czasem wtrącił jakieś zdanie, a po za tym, był mrukliwy i małomówny. Coś jest nie tak. Może dowiedział się?
Pod koniec ćwiczeń z utęsknieniem spoglądam na łuki i strzelnicę. Ale jak Finnick powiedział, żeby nie ruszać, to nie ruszam. Widzę, że Tom również tak patrzy na noże. Uśmiecham się i mówię do niego.
- Jutro, nie dzisiaj. Kiwa głową i idziemy do windy, ponieważ rozległ sie komunikat, że mamy opuścić salę. Znowu z Tomem pochłaniamy wielką kolację. Postanawiam oderwać się od wyśmienitych żeberek i zagadać, co go gryzie. W odpowiedzi słyszę, że nic. Jak zwykle. Postanawiam walić prosto z mostu.
- Wiesz o mnie i o Finnicku. Nie pytam się jak, tylko czy jesteś w stanie mi to wybaczyć?
Patrzy na mnie jakbym była jakimś potworem.
- Nie wiem - i smętnie przerzuca warzywa na talerzu.
- Tom, wiesz, że nie chciałam cię zranić. Jesteś dla mnie najważniejszy.
- Tak ważny jak Finnick? - odpiera zjadliwie. Rozzłościł mnie na dobre.
- Tak! - zrywam się z krzesła - Chciałam cię przeprosić ale jak nie chcesz, to nie będę cię zmuszać! - odwracam się tyłem do niego.
- I co teraz zrobisz? Dzisaj prześpisz się ze mną? I będzie wszystko okey? To, wyobraź sobie, wszystkiego nie załatwi.
- Nie przespałam się z nim.
Jeśli tak myślisz, to kompletnie mnie nie znasz.
-Czego ja nie mam, co on ma? - słyszę, że ledwo panuje nad głosem.
- Rozumie mnie. Wspiera. Ty myślisz tylko o sobie, a nie o tym co ja czuję!
Nie jestem w stanie tego znieść. Wybiegam z pokoju i kieruję się do jedynych drzwi. Do Finnicka. Pukam. Gdy mi otwiera, rzucam mu się w ramiona i zaczynam płakać. Nie pyta o co chodzi. Bez słowa przytula i wskazuje krzesło. Siadam i ocieram łzy. Patrzę tępo w podłogę. Czuję, że znowu ogarnia mnie złość.
- Co się dzieje, Melissa?
Spoglądam na sufit, a potem na Finnicka. Z gardła wyrywa mi się warknięcie.
- Mam pewien plan.
-----------------------------------------------
Ja wiem, długo nic nie było ale tada!! Oto jest :3
Nie przychodzi mi nic mądrego na myśl, więc szepczę tylko.
-Boję się.
-Ja też.
Otwracam się na pięcie.
-Naprawdę? Przecież, to ja trafiam na arenę.
-No właśnie.
Czuję, że zaraz się rozsypię. Znowu, jakaś niewidzialna siła mnie do tego pcha. Wspinam się na palce i całuję Finnicka. Jego usta, to antidotum na moje nerwy. Jestem sfrustrowana, mam problemy. Tylko w jego ramionach, mogę o tym wszystkim zapomnieć.
-Jestem zmęczona, wiesz?
Mówię, gdy wreszcie odrywam się od niego.
-Tak? A jak bardzo?
-Bardzo.
Zupełnie nie spodziewanie, łapie mnie za nogi, przerzuca mnie sobie przez ramię i wierzgającą zanosi do mojego pokoju. Gdy kładzie mnie na łóżku, zastanawiam się, czy nie mógłby tu zostać. Nie chcę spać sama. Zawsze z kimś śpię, choćby z psem. Zbieram się na odwagę dopiero, gdy już ma wyjść.
-Finnick, czekaj! Zostaniesz ze mną?
-Słuchaj, ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł byśmy.. Wiesz.
-Tylko zostań. - Mówię szybko czerwieniejąc.
-Dobrze.
Pakuje się obok mnie i otacza ramieniem. Wtulam się w niego jak najbardziej, wreszcie mając chwilę do odpoczynku. Jestem zmęczona nieziemsko ale jedna sprawa, nie daje mi spokojnie zasnąć. Odwracam się twarzą do niego.
-Powiedz mi, dlaczego ja?
-Nie wiem. Bo jesteś wyjątkowa? Przyglądam mu się uważnie. On coś ukrywa.
-Nie widzisz mnie pierwszy raz, prawda? - Zastanawia się chwile.
-Prawda. - nie poganiam go, bo wiem, że rozwinie myśl - Pamiętasz ten dzień, kiedy prawie utonęłaś? - Pamiętam, chciałam się zabić po tym, jak umarła moja matka.
-To byłeś ty? Ten trzynastoletni chłopiec, który wyłowił biedną, roztrzęsioną dziewczynkę? I nic nie mówiąc odszedł?
- Tak.. - Teraz do mnie dociera.
-Uratowałeś mi życie i chcesz zrobić to jeszcze raz - Głaszczę jego policzek. - Ale to nie możliwe. Wiesz o tym. Mam u ciebie dług. Nie mam pojęcia, jak go spłacić. Co mogę dla ciebie zrobić?
-Poprostu bądź. - nachyla się nade mną i odciska delikatny pocałunek. -Postaram się - mruczę i przyciągam go bliżej. Gdy robi się naprawdę gorąco i czuję, że mam ochotę zedrzeć z niego ubranie, Finnick odsuwa się z chytrym uśmieszkiem.
-Nie dzisiaj. Nie długo musisz wstać. - Jakby nigdy nic, opada na poduszkę obok i zasypia. Dlaczego przestał?! Nie mam siły myśleć. Sen przezwycięża. Ja również zamykam oczy. Śni mi się piękny sen.
***
Rano, znowu budzi mnie walenie do drzwi. Zaraz przyjdę, krzyczę, co najwidoczniej uspokaja natrętnego pukacza i idzie sobie. Finnick też już nie śpi.
- Dzień dobry, Mel. Jak się spało?
- Wręcz doskonale. Idziemy na śniadanie?
- No, jestem głodny jak wilk. Zchodzę z łóżka i zastanawiam się, czy mogę się przy nim przebrać. Dochodzę do wniosku, że jest mi wszystko jedno.
-Idę się ubrać.
-Okey. Ej, Finnick! Nie mówmy nic nikomu, dobrze? A zwłaszcza Tomowi.
Patrzy na mnie z lekkim zawodem.
-Nie chcę go dołować przed igrzyskami. - najwidoczniej mnie nie rozumie, więc dodaję - Finnick, on mnie dalej kocha. Jeśli się o nas dowie, to się załamie. Po za tym, tak łatwiej będzie mi go bronić. Potem opowiem ci o wszystkim. Idź, spotkamy się na dole.
Bez słowa wychodzi, a ja opadam na łóżko. Chyba dobrze postąpiłam. Tom niczego nie może wiedzieć. Nie wiem, jak mógłby zareagować. Albo by chciał żebym wygrała albo by mnie znienawidził i chciał zabić. W to raczej wątpię. Jednak wolę nie próbować.
Atmosfera przy stole jest drętwa i nie mrawa. Na ćwiczeniach utrwalałam sobie wszystko to, czego się tu nauczyłam. Broni nie dotknęłam. Cały dzień przegadałam z tym uroczym chłopcem z 3, Nedem. Tom, który nie odstępował mnie na krok, czasem wtrącił jakieś zdanie, a po za tym, był mrukliwy i małomówny. Coś jest nie tak. Może dowiedział się?
Pod koniec ćwiczeń z utęsknieniem spoglądam na łuki i strzelnicę. Ale jak Finnick powiedział, żeby nie ruszać, to nie ruszam. Widzę, że Tom również tak patrzy na noże. Uśmiecham się i mówię do niego.
- Jutro, nie dzisiaj. Kiwa głową i idziemy do windy, ponieważ rozległ sie komunikat, że mamy opuścić salę. Znowu z Tomem pochłaniamy wielką kolację. Postanawiam oderwać się od wyśmienitych żeberek i zagadać, co go gryzie. W odpowiedzi słyszę, że nic. Jak zwykle. Postanawiam walić prosto z mostu.
- Wiesz o mnie i o Finnicku. Nie pytam się jak, tylko czy jesteś w stanie mi to wybaczyć?
Patrzy na mnie jakbym była jakimś potworem.
- Nie wiem - i smętnie przerzuca warzywa na talerzu.
- Tom, wiesz, że nie chciałam cię zranić. Jesteś dla mnie najważniejszy.
- Tak ważny jak Finnick? - odpiera zjadliwie. Rozzłościł mnie na dobre.
- Tak! - zrywam się z krzesła - Chciałam cię przeprosić ale jak nie chcesz, to nie będę cię zmuszać! - odwracam się tyłem do niego.
- I co teraz zrobisz? Dzisaj prześpisz się ze mną? I będzie wszystko okey? To, wyobraź sobie, wszystkiego nie załatwi.
- Nie przespałam się z nim.
Jeśli tak myślisz, to kompletnie mnie nie znasz.
-Czego ja nie mam, co on ma? - słyszę, że ledwo panuje nad głosem.
- Rozumie mnie. Wspiera. Ty myślisz tylko o sobie, a nie o tym co ja czuję!
Nie jestem w stanie tego znieść. Wybiegam z pokoju i kieruję się do jedynych drzwi. Do Finnicka. Pukam. Gdy mi otwiera, rzucam mu się w ramiona i zaczynam płakać. Nie pyta o co chodzi. Bez słowa przytula i wskazuje krzesło. Siadam i ocieram łzy. Patrzę tępo w podłogę. Czuję, że znowu ogarnia mnie złość.
- Co się dzieje, Melissa?
Spoglądam na sufit, a potem na Finnicka. Z gardła wyrywa mi się warknięcie.
- Mam pewien plan.
-----------------------------------------------
Ja wiem, długo nic nie było ale tada!! Oto jest :3