czwartek, 28 listopada 2013

                            Rozdział 1, część 2


  Ines pogratulowała mi szczęścia i wyciągnęła kolejną karetczkę.
 - Tom Williams.
 O nie. On jest ostatnią osobą, która jest mi potrzebna do szczęścia. Wszyscy byle nie on! Chwiejnym krokiem idzie na podest. Gdy podajemy sobie ręce, to on ukradkiem, niby przypadkowym gestem ociera jedną łzę. Wiem, że ona jest dla mnie. Muszę  z nim porozmawiać na osobności. Tylko kiedy?

 Zaciągnęli mnie do pałacu sprawiedliwości, gdzie przez godzinę siedzę i wsłuchuję sie w cichy głos mojego ojca, lecz nic do mnie nie dociera. Może oprócz tego, że nie będzie mnie specjalnie wyczekiwał. Super, łatwiej będzie mi zginąć. Głaszczę mojego wiernego psa. Jego będzie mi najbardziej bakowało. Potem jedziemy z opiekunką oraz Tomem na dworzec i wsiadamy do pociągu. Nasz mentor czeka już w kapitolu.

W życiu nie widziałam takiego wnętrza. Wszystko obudowane, miękkie i pstrokate.Fuj, od samego patrzenia robi mi sie nie dobrze. Ines pokazuje nam nasze pokoje. Na szczęście, nie są aż tak błyszczące i jaskrawe. Mój jest prawie cały zielony. Taki jak lubię. Nie powiem, robi wrażenie. A na koniec idziemy do wagonu restauracujnego i szef kuchni komendoruje nam, że możemy przychodzić kiedy chcemy. To chyba jedna z nie wielu dobrych nowin dzisiaj.


 Mamy trochę wolnego czasu, więc idę pod prysznic i zastanawiam się co dzisiaj się zdarzyło. Wstałam rano, zjadłam kromkę suchego chleba. Później, przygotowałam się na dożynki. Nie dość, że mnie wylosowano, to jeszcze Toma... 

 Wycieram się i dochodzę do wniosku, że zajrzę do niego w nocy. Musimy sobie coś wyjaśnić.
 Moje dożynkowe ubranie zniknęło,  a zamiast niego, widzę szarą tunikę i czarne,  skórzane legginsy. I buty. Na cholernie wysokim obcasie. 

 Podążam za wybornym zapachem pieczonego mięsa, co krok balansując na platformach. Już wiem, że nienawidzę tych butów. Ale i tak rozkoszuję się widokiem lekko  oniemiałego Toma. Siadam obok niego i zaczynam jeść w milczeniu. Dołącza do nas Ines i wesoło trajkocze o czekających nas zabiegach upiększania.

- Jak z wami skończą,  będziecie nie do poznania!

 Taaa, myślę,  tak samo będzie na arenie.
 Po kolacji,  oglądamy powtórkę z  dożynek w innych dystryktach. Nic nie zapada mi w pamięć. Zbyt intensywnie myślę o Tomie.
 Rano mamy być w kapitolu. W moim pokoju czeka już piżama. Przebieram się w nią i patrze na zegar. Dochodzi około 12. Ubieram kapcie i wzdycham, bo nogi bolą mnie nieziemsko. To pewnie wina szpilek. No cóż, warto było. 

 Wychodzę z przedziału i idę do Toma. Staję przed drzwiami i pukam. Po chwili otwiera mi, ściąga brwi i mówi. 

 - No proszę, kogo też kot przyniósł.

--------------------------------------------------

Uwaga,  uwaga co stanie się dalej?? Zachęcam do komentowania. Nie długo wyjaśni się sprawa Toma więc bądźcie!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz