Rozdział 12
Budzę się z myślą, że zostaje mi kilka dni życia. Trzeba je wykorzystać jak najlepiej.
Czuję dziwną siłę, rozpierającą moje ciało. Jest jeszcze przed świtem, a mimo to jestem wypoczęta. Tom dalej mnie obejmuje. Nie mogę się powstrzymać i wodzę palcami po jego przedramieniu. Nadgarstek. Palce. Takie silne. Splatam je ze swoimi. Uśmiecham się lekko. Taki mały gest, a tyle radości. W myślach dziękuję wszystkim za Toma. Co ja bym bez niego zrobiła? Zwariowałabym. Nie wiem ile tak leżę. W głowie krążą mi wspomnienia z Finnickiem. Wszystkie zamykam w szufladzie i nie chcę jej nigdy otwierać. Sprawiają mi ból.
Prawie dostaję zawału gdy Tom otwiera oczy. Zamieram. Spogląda na nasze dłonie. Uśmiecha się. Naprawdę się uśmiecha. Mam nadzieję, że nie rumienię się, aż tak jak myślę.
Dotyka mojego policzka. Zaczynam się bać, co narobiłam. Ja go odbieram jako przyjaciela. A to z pewnością nie jest przyjacielski gest. I tak zginiesz, rozbrzmiewa w mojej głowie. Nie możesz dać mu tej przyjemności? By wreszcie poczuł się kochany? Ale to nie w moim stylu. Chyba że... Nie będę udawać. Szukam w sobie i odkrywam, że naprawdę coś do niego czuję. Boże, ale co?
Czuję dziwną siłę, rozpierającą moje ciało. Jest jeszcze przed świtem, a mimo to jestem wypoczęta. Tom dalej mnie obejmuje. Nie mogę się powstrzymać i wodzę palcami po jego przedramieniu. Nadgarstek. Palce. Takie silne. Splatam je ze swoimi. Uśmiecham się lekko. Taki mały gest, a tyle radości. W myślach dziękuję wszystkim za Toma. Co ja bym bez niego zrobiła? Zwariowałabym. Nie wiem ile tak leżę. W głowie krążą mi wspomnienia z Finnickiem. Wszystkie zamykam w szufladzie i nie chcę jej nigdy otwierać. Sprawiają mi ból.
Prawie dostaję zawału gdy Tom otwiera oczy. Zamieram. Spogląda na nasze dłonie. Uśmiecha się. Naprawdę się uśmiecha. Mam nadzieję, że nie rumienię się, aż tak jak myślę.
Dotyka mojego policzka. Zaczynam się bać, co narobiłam. Ja go odbieram jako przyjaciela. A to z pewnością nie jest przyjacielski gest. I tak zginiesz, rozbrzmiewa w mojej głowie. Nie możesz dać mu tej przyjemności? By wreszcie poczuł się kochany? Ale to nie w moim stylu. Chyba że... Nie będę udawać. Szukam w sobie i odkrywam, że naprawdę coś do niego czuję. Boże, ale co?
Podnoszę rękę i dotykam go. Muszę się dowiedzieć. Przejeżdżam palcami po jego szyi, wędruję po szczęce. Docieram do ust. Obrysowuję je. Rozciągają się w jeszcze szerszym uśmiechu. W oczach widzę zadowolenie i coś, czego nigdy nie widziałam. Jakby głód. Zbliżamy się do siebie powoli, zahipnotyzowani swoimi oczami. To nie może być dobre co robię. Nie może. Nasze usta złączają się. Delikatnie, ale nie nie pewnie. A potem wybucha bomba. Nie wierzę, że naprawdę tego chcę. Przyciągam go do siebie i obejmuję za szyję. Jego palce błądzą po moich plecach, a moje ciało domaga więcej. Całuje mnie zachłannie. Zaczyna brakować mi tchu. Gdy muszę się od niego odsunąć, zalewa mnie fala niepewności. Co ja zrobiłam. Co ja najlepszego zrobiłam?! Mamo? Co teraz robić. Ja.. Ja go kocham. Znowu to robię. Znowu kogoś kocham. I znowu kogoś stracę. Przeklinam w duchu te cholerne igrzyska. Mam ochotę dopaść tego geniusza, który to wszystko wymyślił.
- Co to było, Melissa?
- Nie wiem. Sama się zastanawiam.
Gryzę nerwowo wargę. Wciąż czuję na niej jego dotyk. Oddechy mamy nie spokojne.
- To.. To chyba był okruch radości.
Nie pyta. Wie, że często zdarza mi się walnąć coś zrozumiałego tylko dla mnie.
Jedno mnie dziwi. Nie żałuję tego. Powinam czuć się wina. Finnick nie jest mi obojętny. I nigdy nie będzie. Szczerze, skoczyłabym za nim w ogień. A Tom... Jakkolwiek to zabrzmi, skoczyłabym za nim nawet w dwa ognie. Idiotka.
-I co my teraz zrobimy? - pyta leżąc na plecach i wpatrując się w sufit. Teraz mała przechodzimy do ofensywy. Finnick nie może się niczego dowiedzieć. Żebym tylko głos miała pewny.
- Zaczynają się igrzyska. Spróbujemy wygrać. - gramolę się spod kołdry - A teraz uważaj. Na arenie nie będziemy okazywać sobie głębszych uczuć. - idę do łazienki, myję twarz i w między czasie mówię - Jeśli organizatorzy coś zauważą, to po nas. Rozumiesz?
Patrzy na mnie zdziwiony. Trawi moje słowa. Chyba go nie przekonałam. Czas na cięższe działa. Siadam obok i biorę jego twarz w dłonie.
- Nie chcę, żebyś zginął w męczarniach. Zaufaj mi. Mam plan. - głaszczę go po policzku - Ukryjemy się gdzieś. Zrobimy własny obóz. Jak zawodowcy troszkę przeżedzą ten tłum, to wkroczymy do akcji. A pierwszymi których wykończymy, - uśmiecham się złowieszczo - będą oni.
Zamiast również się uśmiechnąć, kręci głową. On mnie do szału doprowadza.
- Nie podoba mi się to wszystko.
Przechylam głowę i wpijam się w jego usta.
- A to ci się podoba? Jeśli tak, masz jakąś godzinę, by się tym nacieszyć. Potem możesz o tym zapomnieć.
- Zadziwiasz mnie. W jednej chwili nie chcesz żyć, a w drugiej masz całkiem nie źle przemyślany plan na przetrwanie.
Przełykam ślinę.
- Bo mam dla kogo przetrwać.
Uśmiecha się smutno. Co ja znowu powiedziałam? Ogarnia mnie panika.
- To nie tak jak myślisz! Mnie nic już nie łączy z Finnickiem. Ja..
- Ciii - położył mi palec na ustach - Nie tłumacz się. Ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa.
W oczach zbierają mi się łzy.
- Ja też chcę żebyś był szczęśliwy. Nie przeżyję bez ciebie. Proszę...
- Posłuchaj, na ciebie będzie ktoś czekał.
- Nie prawda. Mój ojciec nawet mi nie będzie kibicował.
Patrzy długo w okno.
- Nie mówiłem o nim.
Czuję, jakby ktoś przywalił mi w twarz. Łapię się ta tym, że przytulam go z całej siły.
- Nikt nie będzie mi w stanie ciebie zastąpić.
- Nawet nie będzie próbował.
Podrywam się z łużka. To Finnick stoi w drzwiach. Ze złości aż zaczęłam dygotać.
- Ile ty tam stoisz, co?!
- Wystarczająco długo, by zrozumieć. A teraz chodźcie. Styliści czekają.
Patrzę na Toma, on jak gdyby nigdy nic uśmiecha się i rzuca przez ramię wychodząc:
- Do zobaczenia na zachodzie.
Czekam 2 sekundy i wściekła rzucam się na Finnicka, wciągam go do pokoju i przypieram do ściany. Wygląda na trochę zdezorientowanego.
- Co ty sobie wyobrażasz? - syczę - Wchodzisz do mnie bez pytania, mieszasz się do moich spraw. I jeszcze jedno. Nigdy nie wybaczę ci tego, że prosiłeś Toma o poświęcenie dla mnie życia. Nigdy.
Z furią wychodzę. Dawno mnie tak ktoś nie wyprowadził z równowagi. Tess już na mnie czeka.
***
Siedzę z innymi trybutami w poduszkowcu. Wszczepili nam nadajniki do przedramienia. Wiozą nas na tę cholerną arenę. Zawodowcy rzucają mi groźne spojrzenia. Wszyscy oprócz Alexa. Uśmiecha się zagadkowo. Jakbyśmy mieli wspólny sekret. Co on planuje?
Patrzę na Toma. Jest blady, ale wygląda na zdecydowanego. Zachód. A jak będziemy bezpieczni, wyciągnę z niego wszystko co powiedział mu Finnick.
***
Cylinder się zamyka, a mnie uderza adrenalina. Wyjedziemy na górę i będziemy się zabijać. Nogi aż rwą mi się do biegu.
Jadę na górę. Wygładzam moro kurtkę i czarne spodnie. Strój jest świetny. Wygodny, funkcjonalny i dobrze dopasowany. Już nie wspominając o kolorach.
Z radością witam promienie słoneczne. Rozglądam sie uważnie. Tom jest 3 stanowiska dalej. Ja jestem centralnie na przeciwko wejścia do rogu. Słońce idealnie nade mną. Południe.
30 sekund.
Jest łuk! Ten sam czarny co na ćwiczeniach. Jesteś mój skarbie. Zawodowcy są rozsypani po drugiej stronie. Obok łuku widzę jeszcze komplet noży. To dla Toma. I jest jeszcze plecak.. nie. Nie uniosę tyle na raz. Łuk. A jak się uda, to noże.
15. 10. 5.
Huk rozdziera powietrze. Ale ja jestem gotowa. Biegiem rzucam się do łuku. Zostały mi dwa metry. Łapię kołczan i w biegu przerzucam go przez plecy. Łuk mam w garści. Noże! Doskakuję i zakładam szybko pas. Biegnę na zachód. A przynajmniej tak mi się zdaje. Już prawie znikam wśród drzew, ale właśnie obok ucha przeleciał mi oszczep. Oho, mam towarzystwo. Czekam na drugi. Chowam się za pniem i nakładam strzałę. Gotuje się we mnie. Wychylam się zza drzewa i szukam celu. To Meryl biegła za mną. Ale teraz jest do mnie tyłem i mierzy oszczepem do kogoś innego. Decyzję podejmuję błyskawicznie. Nie pozwolę zabić jej bezbronnego dzieciaka. Dociągam cięciwę do policzka. Instynkt podpowada mi, że coś jest nie tak. Zamieram. Czuję zimno na szyji. To metal.
------------
No to tak xD na samym początku, chcę podziękować LucE, zainspirowałaś mnie do tego rozdziału troszkę, więc dziękuję :) przyjmij to jako małą dedykację :D oczywiście komentujcie i zostawiajcie swoje blogi, które chętnie przeczytam ;)
- Co to było, Melissa?
- Nie wiem. Sama się zastanawiam.
Gryzę nerwowo wargę. Wciąż czuję na niej jego dotyk. Oddechy mamy nie spokojne.
- To.. To chyba był okruch radości.
Nie pyta. Wie, że często zdarza mi się walnąć coś zrozumiałego tylko dla mnie.
Jedno mnie dziwi. Nie żałuję tego. Powinam czuć się wina. Finnick nie jest mi obojętny. I nigdy nie będzie. Szczerze, skoczyłabym za nim w ogień. A Tom... Jakkolwiek to zabrzmi, skoczyłabym za nim nawet w dwa ognie. Idiotka.
-I co my teraz zrobimy? - pyta leżąc na plecach i wpatrując się w sufit. Teraz mała przechodzimy do ofensywy. Finnick nie może się niczego dowiedzieć. Żebym tylko głos miała pewny.
- Zaczynają się igrzyska. Spróbujemy wygrać. - gramolę się spod kołdry - A teraz uważaj. Na arenie nie będziemy okazywać sobie głębszych uczuć. - idę do łazienki, myję twarz i w między czasie mówię - Jeśli organizatorzy coś zauważą, to po nas. Rozumiesz?
Patrzy na mnie zdziwiony. Trawi moje słowa. Chyba go nie przekonałam. Czas na cięższe działa. Siadam obok i biorę jego twarz w dłonie.
- Nie chcę, żebyś zginął w męczarniach. Zaufaj mi. Mam plan. - głaszczę go po policzku - Ukryjemy się gdzieś. Zrobimy własny obóz. Jak zawodowcy troszkę przeżedzą ten tłum, to wkroczymy do akcji. A pierwszymi których wykończymy, - uśmiecham się złowieszczo - będą oni.
Zamiast również się uśmiechnąć, kręci głową. On mnie do szału doprowadza.
- Nie podoba mi się to wszystko.
Przechylam głowę i wpijam się w jego usta.
- A to ci się podoba? Jeśli tak, masz jakąś godzinę, by się tym nacieszyć. Potem możesz o tym zapomnieć.
- Zadziwiasz mnie. W jednej chwili nie chcesz żyć, a w drugiej masz całkiem nie źle przemyślany plan na przetrwanie.
Przełykam ślinę.
- Bo mam dla kogo przetrwać.
Uśmiecha się smutno. Co ja znowu powiedziałam? Ogarnia mnie panika.
- To nie tak jak myślisz! Mnie nic już nie łączy z Finnickiem. Ja..
- Ciii - położył mi palec na ustach - Nie tłumacz się. Ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa.
W oczach zbierają mi się łzy.
- Ja też chcę żebyś był szczęśliwy. Nie przeżyję bez ciebie. Proszę...
- Posłuchaj, na ciebie będzie ktoś czekał.
- Nie prawda. Mój ojciec nawet mi nie będzie kibicował.
Patrzy długo w okno.
- Nie mówiłem o nim.
Czuję, jakby ktoś przywalił mi w twarz. Łapię się ta tym, że przytulam go z całej siły.
- Nikt nie będzie mi w stanie ciebie zastąpić.
- Nawet nie będzie próbował.
Podrywam się z łużka. To Finnick stoi w drzwiach. Ze złości aż zaczęłam dygotać.
- Ile ty tam stoisz, co?!
- Wystarczająco długo, by zrozumieć. A teraz chodźcie. Styliści czekają.
Patrzę na Toma, on jak gdyby nigdy nic uśmiecha się i rzuca przez ramię wychodząc:
- Do zobaczenia na zachodzie.
Czekam 2 sekundy i wściekła rzucam się na Finnicka, wciągam go do pokoju i przypieram do ściany. Wygląda na trochę zdezorientowanego.
- Co ty sobie wyobrażasz? - syczę - Wchodzisz do mnie bez pytania, mieszasz się do moich spraw. I jeszcze jedno. Nigdy nie wybaczę ci tego, że prosiłeś Toma o poświęcenie dla mnie życia. Nigdy.
Z furią wychodzę. Dawno mnie tak ktoś nie wyprowadził z równowagi. Tess już na mnie czeka.
***
Siedzę z innymi trybutami w poduszkowcu. Wszczepili nam nadajniki do przedramienia. Wiozą nas na tę cholerną arenę. Zawodowcy rzucają mi groźne spojrzenia. Wszyscy oprócz Alexa. Uśmiecha się zagadkowo. Jakbyśmy mieli wspólny sekret. Co on planuje?
Patrzę na Toma. Jest blady, ale wygląda na zdecydowanego. Zachód. A jak będziemy bezpieczni, wyciągnę z niego wszystko co powiedział mu Finnick.
***
Cylinder się zamyka, a mnie uderza adrenalina. Wyjedziemy na górę i będziemy się zabijać. Nogi aż rwą mi się do biegu.
Jadę na górę. Wygładzam moro kurtkę i czarne spodnie. Strój jest świetny. Wygodny, funkcjonalny i dobrze dopasowany. Już nie wspominając o kolorach.
Z radością witam promienie słoneczne. Rozglądam sie uważnie. Tom jest 3 stanowiska dalej. Ja jestem centralnie na przeciwko wejścia do rogu. Słońce idealnie nade mną. Południe.
30 sekund.
Jest łuk! Ten sam czarny co na ćwiczeniach. Jesteś mój skarbie. Zawodowcy są rozsypani po drugiej stronie. Obok łuku widzę jeszcze komplet noży. To dla Toma. I jest jeszcze plecak.. nie. Nie uniosę tyle na raz. Łuk. A jak się uda, to noże.
15. 10. 5.
Huk rozdziera powietrze. Ale ja jestem gotowa. Biegiem rzucam się do łuku. Zostały mi dwa metry. Łapię kołczan i w biegu przerzucam go przez plecy. Łuk mam w garści. Noże! Doskakuję i zakładam szybko pas. Biegnę na zachód. A przynajmniej tak mi się zdaje. Już prawie znikam wśród drzew, ale właśnie obok ucha przeleciał mi oszczep. Oho, mam towarzystwo. Czekam na drugi. Chowam się za pniem i nakładam strzałę. Gotuje się we mnie. Wychylam się zza drzewa i szukam celu. To Meryl biegła za mną. Ale teraz jest do mnie tyłem i mierzy oszczepem do kogoś innego. Decyzję podejmuję błyskawicznie. Nie pozwolę zabić jej bezbronnego dzieciaka. Dociągam cięciwę do policzka. Instynkt podpowada mi, że coś jest nie tak. Zamieram. Czuję zimno na szyji. To metal.
------------
No to tak xD na samym początku, chcę podziękować LucE, zainspirowałaś mnie do tego rozdziału troszkę, więc dziękuję :) przyjmij to jako małą dedykację :D oczywiście komentujcie i zostawiajcie swoje blogi, które chętnie przeczytam ;)
Cudny rozdział
OdpowiedzUsuńBrak słów.
Nie wiem co powiedzieć xd.
Dzięki, że wspomniałaś o mnie w rozdziale.
Ah... Cudo.
KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!!
Pozdrawiam
Luce
Ps. Jutro dodaje 1 rozdział u siebie ^^
Ps2. Mogłabyś zlikwidować indefikacje obrazkową?
Hah dziękuje a co do ps.2 to chętnie tylko powiedz jak xDDD
UsuńWchodzisz w ustawienia:
UsuńPosty i komentarze
Szukasz:
Włącz weryfikację obrazkową
I wybierasz NIE
Jak byś chciała coś więcej nwm pomoc w ustawieniu innego tła lub coś to napisz do mnie na priv
Na fb ---> https://www.facebook.com/sara.kaniewska
Albo e-mail sarcia724@wp.pl
Ogólnie to wolałabym Fb bo na pocztę przychodzi ma masa różnych "listów"
Pozdrawiam Luce
Rozwijasz się moja droga, rozwijasz. Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Ale naprawdę, musiałaś zakończyć w takim momencie?xD Tak się nie robi :P Nie ma błędów, oprócz łużka. Piszę się łÓżko, i w każdym rozdziale jest ten sam błąd.Mam nadzieję, że nie zdenerwujesz się na mnie za tę uwagę ale jako, że jestem humanistką przeszkadza mi to w czytaniu.:/ A więc jeśli się na mnie nie obraziłaś zapraszam na mojego bloga, dopiero zaczynam i miło by mi było, gdybyś wyraziła swoje zdanie na jego temat ;) ~ http://meganodair.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie no spoko, zawsze podchodzę z dystansem i w najbliższym czasie poprawię to ;) tylko siądę na kompa bo ogólnie piszę na telefonie :p na bloga zajrzę tylko skończę rozdział :D
OdpowiedzUsuń