czwartek, 13 marca 2014

                                           Rozdział 11



Nie długo wychodzę na scenę. Głowa boli mnie od płaczu. Tess poszła po jakiś dobry środek przeciwbólowy. Gdy go połykam, patrzy na mnie zmartwiona.
 - No opowiadaj co się stało.
 - To nienajlepszy pomysł..
 - Oh dawaj. Będzie ci lżej. 
 Wzdycham męczeńsko, ale mówię wszystko od początku. W między czasie zdążyła mnie ubrać, a teraz mnie maluje. Nie wiele widzę. Przed oczami mam mgłę. Zastyga z pędzelkiem przy mojej twarzy. 
 - A Tom? 
 - Co Tom?
 - Zależy ci na nim. Może powinnaś szukać oparcia u niego. - wzrusza ramionami i wznawia nakładanie mi na twarz pudru. To co mówi jest całkiem sensowne.
 - Ale on jest na mnie zły. Nie wiem, czy chce ze mną rozmawiać.
 - Na pewno chce. Przecież jest twoim przyjacielem.
 Jakoś na sercu robi mi się lżej. Może ma rację. 

 Nie powinnam się przywiązywać do Finnicka. Właśnie złamałam mu serce. Z resztą sobie chyba też... Byłam głupia wiążąc się z nim. Z każdą minutą zatapiam się głębiej w swojej apatii. Zbieram siły przed tym chorym występem.
 - No skończyłam. Wstań do lustra.
 Staję przed lustrem i zapiera mi dech. Już nic nie zastało z dziewczyny wyrzuconej na brzeg. Jestem jak.. jak..
 - Bogini śmierci. - mówi Tess, jakby czytała w moich myślach. Jestem przerażająco piękna. Suknia jest do ziemi, zwiewna i czarna jak smoła. Na górze jest bardzo dopasowana , z odkrytymi plecami i dekoltem w kształcie serca. Funkcję ramiączek pełni delikatna czarna koronka udająca rękawki, otulająca cały mój tułów i lekko rozszerzająca się do końca sukienki. Włosy mam pofalowane, opadające luźno na ramiona. Całość dopełnia makijaż. Ciemny, tajemniczy, przydymiony. Olśniewający. Jestem piękna. Uśmiecham się nie śmiało do odbicia. Tess promienieje dumą.

 -Dziękuję ci.. Naprawdę.. Jest prześliczna.
Przytulam się do niej. Może ona nie jest kolorowym dziwadłem z kapitolu.
 - Teraz idź, i ich oczaruj.
 Kiwam głową i idę do wskazanych drzwi. 

 W wielkim ciemnym pomieszczeniu tłoczą się już trybuci. Widzę Toma. Prezentuje się równie wspaniale co ja. Gdy do niego podchodzę, wygląda na zaskoczonego. Przybieram dumną pozę.
 - I jak? - unoszę wysko podbródek, powstrzymując się od śmiechu.
 - Przepięknie. - mówi odkłaniając się przesadnie. Mam wrażenie, że jest jak dawniej. Że znowu wygłupiamy się w dystrykcie.

 - Ty też nie masz niczego sobie. - dodaję jakby z lekkim niesmakiem. Poczym śmiejemy się, co dobrze mi robi po tych wszystkich beznadziejnych wydarzeniach minionych dni. Odprężam się i zatracam w rozmowie z Tomem narzekając na wszystko. Aż nagle wszystko cichnie i zaczynają się wywiady. Dość szybko przychodzi moja kolej. Jestem spięta. Widzi mnie całe Panem. Biorę głęboki wdech. Gotowa. Wychodzę na scenę. Wita mnie aplaus publiczności. Czuję, jakby nagle wiatr zawiał w moje żagle. Jak w transie odpowiadam na pytania prowadzącego. Chyba zdążyłam go polubić. Myślę, że publiczność też mnie polubiła, mimo tego, że starałam się być jak najbardziej naturalna. Słyszę swój perlisty śmiech i zastanawiam się,  kiedy ostatnio tak się śmiałam. Chyba za czasów dzieciństwa. Pocieszona takim obrotem spraw, zchodzę ze sceny.
 Na górze dopada mnie podekscytowana Ines i gratuluje mi występu. Uśmiecham się leciutko na widok idącego Finnicka. Nie mogę odczytać wyrazu jego oczu. 
 - Dobra robota. 
 Rzuca obojętnie. To ton mentora. Wysupłany z emocji. Niemal czuję zimno przepaści rosnącej między nami. Już wiem, że go straciłam. W ogóle nie powinam go nigdy mieć. To był błąd. Nie powinnam. Wiedziałam jak to się skończy. 
 Ruszam szybko do pokoju by nie zobaczył moich łez. 
 Na kolacji zjawiam się później niż wszyscy. Mam nadzieję, że udało mi się zasmakować makijażem opuchnięte oczy. Nic nie czuję siadając do stołu. Jednak gdy pastwię się nad swoimi ulubionymi żeberkami, czuje jak Tom ściska moją rękę pod stołem. Podnoszę na niego wzrok. Jest zatroskany i na pewno wie, że coś jest nie tak. Wzdycham i zmuszam się do wpakowania sobie marchewki do ust. Muszę jeść, przed igrzyskami. Nie mogę znieść tej ciszy przy stole. Dopijam wino z kieliszka, ale po zastanowieniu dolewam płynu z karafki i biorąc kieliszek wychodzę. W połowie drogi do pokoju ktoś łapie mnie za rękę. Odwracam się wściekle. To Tom. Szybko się uspokajam. Dalej mnie trzyma. Jego oczy są niczym dwa sople lodu. 
 - Chodź. 
 Ciągnie mnie do mojego pokoju. Już na wejściu zabiera mi wino. Spoglądam na nie tęsknym wzrokiem.
 - Teraz idziesz do łazienki, kąpiesz, przebierasz w piżamę, potem opowiesz mi wszystko. 
 Jego ton nie zostawia wątpliwości,  że nie da się spławić. Bez zastanowienia wykonuję jego polecenia. Gdy spłukuję włosy słyszę lekkie zamieszanie i szepty. Czy to był Finnick? Postanawiam to olać. Na tym etapie mam naprawde wszystko gdzieś.
 Wychodzę z łazienki i widzę Toma, siedzącego na podłodze, z tacą pełną przysmaków. Wiedział, że nie odmówię żadnego z nich. Zwłaszcza gorącej czekolady. Powstrzymuję się przed rzuceniem na te pyszności i przysiadam obok niego. Przechylam głowę czekając na rozwinięcie sytuacji. Nie mogę się nadziwić, jak zmienił się przez te lata. Z chudzielca wyrósł z niego mężczyzna. Włosy lekko opadają mu na czoło. Są kaszatanowe. A oczy... Właśnie wpatrują się we mnie z uwagą. W nich można się utopić.
 - Wiesz, o niczym bardziej nie marzę niż o twoim szczęściu. Chcę ci podziękować za te wszystkie lata. Jesteś moją skałą.
 Uśmiecha się łagodnie. Chyba nic nie jest w stanie zachwiać jego równowagi. 
 - Ale wiesz, że ja nie potrzebuję ochrony? A tym bardziej niańki. 
 O nie. Nie, nie, nie, nie! Dowiedział się? Ale skąd? Stop. Mała zastanów się. Mówiłaś to na początku. Że chcesz żeby przeżył. Ale wtedy byłam upita, mógł nie wziąć tego na serio. Jest jeszcze jedna osoba. Finnick.
 Postanawiam podejść do tego z rezerwą.
- A o co chodzi?
- O to, że sam potrafię o siebie zadbać i nie chcę byś się poświęcała dla mnie. 
 Zamieram z pianką w ustach. Nachyla się do mnie do mnie i ledwie słyszalnie szepta: 
 - Wygraj. Dla mnie. 
 Zabawne, że już druga osoba mi to mówi. Robi się niebezpiecznie. Nie chcę go okłamywać. Tak bardzo nie chcę. 
 - Dobrze. 
 Bierze moją dłoń i delikatnie głaszcze. Przechodzi mnie dreszcz. Jego dotyk jest taki kojący. Postanawiam zaryzykować i kładę głowę na jego kolanach. Czuję, jak gładzi mnie po włosach. Najpierw nieśmiało, jakby bał się że mu ucieknę. Zamykam oczy i poddaję się uczuciu nicości, spokoju. Bezpieczna. Kiedy znowu otwieram oczy, przypatruje mi się uważnie. Wygląda na zamyślonego.
 - Co jest? 
 - Po prostu tak dawno nie rozmawialiśmy ze sobą szczerze. I nie okazywaliśmy sobie uczuć.
 Tępy ból rozlewa się po moim ciele. Jaka ja jestem okropna. Zakłamana. Jestem zimną, bezduszną suką. Z piersi wyrywa mi się szloch. Za tysiąc pięćset lat nie będę na niego zasługiwała. Jest taki dobry. A ja go okłamuję.
 - Ej, co się stało? 
 Nie odpowiadam. Bierze mnie w ramiona i kołysze jak małe dziecko. 
 - No już. Damy radę. Każdy ma chwile słabości. Cicho.
 Opieram głowę o jego pierś. Chyba zmoczyłam mu całą koszulkę łzami. 
 - Tom jestem tym zmęczona.  Już nie mogę. Próbowałam być silna. Mam nadzieję, że szybko zginę. 
 - Nie mów tak. Proszę nie mów. 
 W jego głosie słyszę autentyczny ból. 
 - Nie odchodź.. - łkam. 
 - Nie będę. 
 Patrzę na jego twarz. Boże, jaki on jest silny. Nie płacze. Wierzy we mnie. Chce, żebym to ja wygrała. Głaszcze mnie po policzku. Chłonę ten dotyk jak nigdy dotąd. Napełnia mnie spokojem. Zastanawiam się, czemu nigdy tego nie zauważyłam. Zamykam oczy. Chyba myśli, że śpię. Przenosi mnie na łużko. Stoi chwilę nade mną i już ma odejść, ale chwytam go za rękę.
 - Nigdzie nie idziesz. - mamrotam i pociągam go lekko do siebie. Jakby nie pewnie, z ociaganiem wykonuje polecenie. Otacza mnie ramieniem. Wreszcie zasypiam.

3 komentarze:

  1. Ooo matulu to jest genialne.
    Masakra, ale to jest the best.
    Brak słów.
    Aaaa.....
    Ale powiedz mi czy będzie z Finnickiem czy z Tomem?
    Ahh... wolałabym, żeby z Tomem.
    Heh...
    Więc chcę Cię zaprosić na mój blog ^^ najprawdopodobniej w sobotę dodam pierwszy rozdział.
    -----> http://60igrzyska.blogspot.com/
    Pozdrawiam i czekam na kolejny
    Luce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe słowa, a co do Finnicka to mam pewne plany ale jeszcze nie wiem jakie xD generalnie u mnie wychodzi wszystko w trakcie pisania i nie jestem w stanie nawet przewidzieć co wymyślę w następnym rozdziale :D a na twojego bloga napewno zajrzę ;)

      Usuń
  2. Niesamowite, bardzo ciekawe, dodawaj rozdziały, dodawaj jak najczęściej.^.^ Weny życzę i przy okazji zapraszam na mój blog : http://meganodair.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń