Rozdział 9
Rano Finnick wydaje się zaskoczony moją obecnością. Chyba w pozytywnym sensie, ponieważ budzi mnie delikatne głaskanie po policzku. Nie ukrywam, uwielbiam takie pobudki.
- Miła niespodzianka. - parskam śmiechem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Odgarniam mu włosy z czoła. Zatrzymałabym tę chwilę na zawsze.
- Masz już pomysł jak zachwycić organizatorów?
- Nie. Ale coś pewnie wymyślę. Z drugiej strony oni dają tylko ocenę, a nie uratują mi życia. Znaczy Tomowi.
- Gadaliście wczoraj. I co z tego wynikło?
- Nic ciekawego - mamroczę.
- Aha, czyli słabo. Powiedz mi, co on od ciebie chce?
- Nie wiem. Zapytaj go.
***
Siedzę i czekam, aż przyjdzie moja kolej. Zastanawia mnie co pokażą inni. No dobra, ja umiem strzelać, to postrzelam, a oni? Ci co nie umieją prawie nic? Jestem z czwórki. Kwalifikują mnie do zawodowców. A ja w ogóle się nim nie czuję. Nie. Ważny jest tylko Tom.
Właśnie na salę wszedł Alex. Zastanawia mnie ten chłopak. Nie wygląda na bezwzględnego zawodowca. Chyba w nim tli się jeszcze troszkę dobra. Ale mogę się cholernie mylić.
Potem poszło szybko. Ned, dziewczynka z trójki. Tom już ma iść, ale łapię go za rękę i szeptam: powodzenia. Kiwa głową i wychodzi. Dziwne, że nie zareagował.
Moja kolej. Na dużym balkonie stoją, siedzą i przechadzają się organizatorzy. Po sali rozlega się głos, mówiący mi, że mam kilka minut. Biorę łuk i głęboki oddech. Zastanawiam się chwilę nad taktyką, ale uznaję, że im jest wszystko jedno. Przeszywam kolejno wszystkie kukły, jakie są na tej sali, ale najwyraźniej nie robi to zbyt dużo wrażenia. Nagle nadchodzi mnie dziki pomysł. Drę szmaty, które właściwie nie wiem skąd tu się wzięły i uważnie owijam nimi groty pięciu najdłuższych strzał. Rozpalam mini ognisko. Podpalam pierwszą strzałę i uważnie mierzę, by nie poparzyć ręki. Szmatka zajęła się błyskawicznie. Kątem oka spoglądam na organizatorów. Część jest podniecona i zaciekawiona, a nie którzy są oburzeni. Na ich twarze ciśnęło się pytanie - co ona chce zrobić?! Lekko podniecona, uśmiecham się kącikiem ust, w moich oczach zapala się płomień. Zamierzam wam zrobić mały pokaz ogni. I to bynajmniej nie sztucznych. Strzelam najszybciej jak mogę. Wszystkie pięć materiałowych manekinów zajęło się jak pochodnie w mniej niż minutę. Zadowolona z siebie, rozrzucam butem ognisko i odwieszam łuk i kołczan oraz ukłaniam się organizatorom z bardzo brzydkim uśmiechem. Oniemieli z wrażenia. Wychodzę bez oglądania. Wiem, że moje pochodnie dalej płoną.
***
Z jakiś przyczyn technicznych wywiady zostają przełożone z dzisiaj na jutro. Mi to bardzo pasuje, bo będę miała więcej czasu dla siebie. Po obiedzie, wychodzę na taras z dzbankiem mrożonej herbaty i książką. Mamy strasznie upalne lato. Wyciągam nogi na leżaku i kompletnie zatracam się w lekturze. Prawie nikt mnie nie zaczepia aż do zachodu słońca. Prawie. Raz wpadła zdyszana Ines, oznajmiając, iż mam iść na przymiarkę strojów. Jakoś przekonałam ją, że Tess to świetna stylistka, ufam jej i na pewno da sobie radę. Najwidoczniej uspokoiłam ją. Z nudów postanawiam wziąć kąpiel. Leżąc w wannie, zastanawiam się, co jeszcze mogę dzisiaj zrobić. Może spróbuję zacieśnić mój sojusz z Tomem? Albo pójdę do Finnicka, by nacieszyć się naszymi ostatnimi dniami.
Ostatnie dni... Na samą myśl kłuje mnie serce i robi mi się ciemno przed oczami. To jest nie sprawiedliwe! Kiedy wreszcie znalazłam sens życia, oni mi go zabierają!
Ale w moim przypadku śmierć też ma sens. Bo jeśli zginę, to tylko za Toma i to nie ulega żadnej wątpliwości. Jestem mu to winna. Nigdy bym sobie nie wybaczyła jego śmierci. Zastanawiam się, czy on też tak o mnie myśli. Czy mu jeszcze zależy? Odpycham od siebie te myśli. Nie obchodzą mnie. Mam Finnicka. To Finnick mnie wesprze. Mam cichą nadzieję, że znajdą się sponsorzy. Bez ich pomocy może być bardzo ciężko.
Słyszę pukanie.
- Melissa? Jesteś tu? Rozpoznaję głos Finnicka.
- Tak! Daj mi pięć minut!
Z ociąganiem opuszczam wannę. Gdy wycieram się ręcznikiem, uświadamiam sobie, że nie mam ze sobą ubrań prócz belizny. Uśmiecham się gorzko do odbicia w lustrze. Zmieniłam się przez te lata. Jestem wysoka i mam zgrabne ciało. Włosy sięgają mi do połowy ramion i są proste jak druty. Najczęściej noszę je w warkoczu oraz koku, bo mi wtedy nie przeszkadzają. Moja duma. Dzisiaj postanawiam ich nie ruszać.
Ubieram się w to co mam, czyli bieliznę i wzdycham. Zawsze mogłam nie mieć niczego. Sięgam do klamki. Na łużku siedzi Finnick. Gdy na mnie spogląda, szybko odwraca wzrok. Nie wiem czemu czuję satysfakcję.
- Co? Zawstydzony? - specjalnie przeciągam sylaby, z drwiącym uśmieszkiem. Podchodzę do szafy, uwodzicielsko kołysząc biodrami i wybieram jakieś ciemne spodnie i bluzkę.
- No więc po co przyszedłeś? - mówię wciągając spodnie.
- Hmm.. Głównie to posiedzieć i miło spędzić czas. Możemy w coś zagrać. - całuję go w policzek.
- Zagrać? Serio? - prostuję się.
- No. A co masz do roboty?
- W sumie to nic. Jaka ta gra?
- Na przykład pytania. Zadaję ci pytanie, a ty musisz mi odpowiedzieć. Szczerze. I potem zmiana.
- Okey. Zaczynaj.
Zadajemy sobie wiele bezsensownych pytań, ale zdarzają się też całkiem poważne i trudne. Dzięki tej idiotycznej grze dowiaduję się, że jego ulubionym kolorem jest morski, kocha pływać i uwielbia śpiew ptaków.
- Kim dla ciebie naprawde jest Tom?
Zatkało mnie. Spoglądam na niego poważnie. Staram się oddychać spokojnie. Gdy zaczynam mówić, zalewa nas potok moich słów.
- Obrońcą. Skałą. Podporą. Bratem. Ojcem. Wrogiem. Sojusznikiem. Byłą miłością. Nienawiścią. Wolnością. Dzieciństwem. Zapomnieniem.
- Przyjacielem...- dodaję cicho. A potem zbiera mi się na płacz.
- Finnick, co mam zrobić jak będzie chciał mnie zabić? Co? - łzy płyną mi po policzkach - Jak się na mnie rzuci, jak mam się bronić?
- Jak najlepiej potrafisz. - otula mnie ramieniem. - I pamiętaj. Nigdy, pod żadnym pozorem, nie wachaj się.
-Mam to traktować jako radę mentora?
- Tak. Ale nie tylko.
Wieczorem, gdy leżymy w swoich objęciach w uszach, aż do zaśnięcia, słyszę tylko jedno.
Nie wachaj się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz