Rozdział 7
Tłumaczę już mu to wszystko bite pół godziny ale dalej kręci głową i nie rozumie. Mimo że ciągle jestem wściekła na Toma, dalej chcę go ocalić. Opowiedziałam Finnick'owi o wyznaniu miłości Toma do mnie. O naszych wspólnych latach przyjaźni. O tym, jak pomagał znieść te wszystkie okropne dni po śmieci mojej matki. To jakby troszkę rozjaśniło mu umysł. Ale nie bardzo.
- Po tym, co ci dzisiaj powiedział, ja miałbym duże wątpliwości co do jego uczuć. Teraz jest chyba bardziej zły niż zakochany...
-Niby racja. Ale i tak chcę, żeby przeżył. Nie wiem czemu. Czuję taki obowiązek.
- Ja też taki czuję. -mamrocze pod nosem.
- Oh Finnick... Nie wiem co mam robić. A jeśli nie będzie chciał sojuszu? Mam go pilnować incognito? Siedząc na gałęzi?
- To chyba nie jest najlepszy pomysł..
Nagle światełko zapala się w tunelu.
- A co jeśli byśmy udawali, że pokłóciliśmy się na dobre? Może by się odbraził?
- Nie bądź śmieszna. Nie nabrały się tak łatwo?
- Nie wiem. Chyba chodzi mu o to, że my jesteśmy razem.
Milczy, a po chwili uśmiecha się krzywo.
- Jak chcesz już tak pojechać po bandzie, to udaj, że chcesz z nim być. - patrzę na niego zaskoczona. Finnick zgodziłby się na coś takiego? A może to był sarkazm?
- Żartujesz sobie ze mnie? Że niby mam do niego podejść i powiedzieć: hej Tom, słuchaj taka sprawa, jednak mi się podobasz. Finnick to przeszłość. Chcę z tobą być do końca życia, które mi zostało?
- No może nie tak dosadnie.
- I ty będziesz mógł na to tak spokojnie patrzeć. - zbliżam twarz do jego twarzy i tuż przy uchu szepczę - Ciekawe...
Na szyi czuję jego gorący oddech, a potem usta. Równie gorące. Pocałunkami wędrują w górę, do ucha. I tam się odsuwają.
- Nie będę mógł. Chciałbym, żebyś wygrała. Nawet nie wiesz, jaki mam z tym problem. Ale wiem co czujesz. Bo.. - zawachał się - Bo my znaliśmy się jeszcze wcześniej.
- Jakim cudem, możesz mi powiedzieć?
- Zanim wygrałem, pracowałem w porcie. - chyba zapowiada się na długą historię. Pakuję mu się na kolana i wtulam w ramię. No, wreszcie mogę słuchać. - W naszej rodzinie było ciężko. Dorabiałem sobie. Pamiętam od małego przychodziłaś z mamą do portu. A gdy umarła, przychodziłaś sama po ryby. Po łososia, którego chciałem spróbować ale nie było na niego pieniędzy. Zawsze patrzyłem na ciebie. Najpierw z zazdrością, a potem z podziwem. Przychodziłaś tylko raz w tygodniu. W piątki. Pamiętam jak dziś.
Wydaje mi się, że już nic nie powie. Wydawało mi się.
-Wyróżniałaś się. Nie nosiłaś krótkich sukienek, wstążeczek i kwiatuszków. Zawsze ciemne kolory, później już ciężkie buty, skórzane kurtki i spodnie. Wszyscy patrzyli na ciebie jak na intruza. Nie którzy mówili, że to przez to, że życie cię nie rozpieszczało. Mnie to nie obchodziło. Byłem zafascynowany. Tobą, twoim sposobem bycia, zaradnością, siłą. Tym, że potrafiłaś być inna. Wstydziłem się zwrócić na siebie twoją uwagę.
-Mogłeś mieć wiele dziewczyn.
-I miałem. Ale nie były tobą. Po tym jak wróciłem z igrzysk, zacząłem to bardziej doceniać. Mogłem mieć każdą. Ale nie chciałem.
Jest mi tak cholernie głupio. Najpierw był dla mnie tylko "tym" Finnickiem Odairem, ciachem, które każda chciała schrupać. Teraz czuję, że wkradł mi się do serca. I chyba szybko nie wyjdzie.
-Po co mi to mówisz?
-Dobrze wiesz czemu. Jeśli zginiesz, ja już nie znajdę tu miejsca. Ale mnie nie będzie miał kto uratować.
Nie wiem co powiedzieć. Na to nie ma dobrej odpowiedzi, więc tylko przytulam się do niego mocniej. On też mnie obejmuje. Jestem rozdarta. Nie długo trafię na arenę. Tam będę musiała podjąć decyzję. Nie wyobrażam sobie życia bez Toma. Z drugiej strony moim największym marzeniem, jest wrócić do Finnicka.
Nie wiem ile tak siedzimy. Wiem, że robi się późno. Nie obchodzi mnie to. Jest mi tak dobrze, że nie mam ochoty się ruszać.
- Melissa idziemy spać?
- Dzisaj też u mnie?
- No dobra. To chodźmy. Z trudem wstaję. Idąc przez korytarz czuję, że na dobre popsuł mi się humor. Myję się dość szybko, bo strasznie chce mi się spać. Gdy wreszcie zanurzam się w miękkiej pościeli, mam wrażenie, że nie wstanę z niej nigdy. Oczywiście mi się coś przypomina.
- To co robimy z Tomem?
- Co uważasz. Moje zdanie już znasz.
- Jak zawsze pomocny. - burczę pod nosem.
- I jak zawsze do usług. - zauważa, że nie bawi mnie to co mówi - Ej, co jest?
- Nic. Chyba podjęłam decyzję.
- To dobrze.
- Nie jesteś ciekawy?
- Nie. Bo wiem że jest słuszna.
Ocalę Toma. A jeśli zginie, to ja wygram. Innej opcji nie ma.
- Dobranoc Melissa.
- Dobranoc. Finnick.
***
Gdy się budzę jest bardzo wcześnie. Nigdzie nie słychać Ines, za to Finnick... Finnick jest przeuroczy jak śpi. Nie mogę się oprzeć i dotykam jego twarzy. Lekko uśmiecha się przez sen. Ma piękne dołeczki na policzkach. Przesuwam po nich palcami. Potem po brwiach, czole i włosach. Otwiera oczy, a ja szybko cofam rękę zawstydzona. Czuję jakby ktoś mnie przyłapał.
-Zostały nam dwa dni. I tak je zamierzasz wykorzystać?
-Pomiędzy innymi- mówię nachylając się. Już mam go pocałować w usta ale w osatniej chwili, całuję go w nos.
- I nic więcej nie dostanę?
- Co najwyżej kopa.
- Zaraz się przekonamy. - uśmiecha i się po szelmowsku i zaczyna mnie łaskotać. Mam okropne łaskotki. Zawijam się śmiejąc i próbując go zepchnąć z moich nóg.
- Ej, złaź ze mnie!
- Nie mów, że ci się nie podoba. Mi, bardzo!
Łapię go za nadgarstki i z całej siły zrzucam go z siebie i przygwożdżam do łóżka. Gdy siadam okrakiem na nim, uśmiecham się triumfalnie.
- A teraz też ci się podoba?
- Nawet bardzo.
- Hah, śmieszny jesteś. Złażę z niego i sięgam po strój treningowy. Ubieram się i jeszcze na chwilę kładę się na łóżku. Nie długo muszę zmierzyć się z Tomem.
No to igrzyska uważam za otwarte.
-------------------------
Tak, rozdział nudny wiem ale nie długo rozpoczną się igrzyska i będzie się działo :3 oczywiście zachęcam do komentowania i macie jakiś pomysł co Toma? :3
Fajne :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3 Nie mogę doczekać się igrzysk! :D
OdpowiedzUsuń